Wednesday 7 March 2012

A word on 2012

London 2012 is due to be, according to the LOCOG ''the greatest show on the earth''. The effort put down to it, the money spent for it and - primarily - this enormous involvement of thousands of people must render a profit. It will. As a Games Maker I can tell that five months before the actual event begins. There is, nevertheless, quite a few alarming issues. After having read the Forbes feature, it dawned upon me. Forbes accuses Londoners of banning volunteers from social media. It never made a big difference to me, but now I am wondering: is it really necessary? Why, all these people, that are working for your sake, for the 2012 purpose are being stopped from expressing their pride? My doubts have risen even more after the statement given by Ian McCurdie from British Olympic Association. This Olympic's team top doctor advised athletes not to shake hands at the London Games, as it could spread germs. Fortunately, the warning has been rejected by the Government, by it all brings a feeling of disgust. Real sport is not demanded anymore, nor is fair game. We can not expect pure competition. But: aren't British organizers too strict? Is there anything left for real happiness from the work we have alltogether done? Or is it only about the money earned and the numbers that LOCOG can boast of?

I am proud of being Games Maker 2012. Let us enjoy it - we will make it the greatest ever. We only need your genuine support.
Londyn 2012 ma być, jak donosi komisja organizacyjna imprezy, 'najwspanialszym wydarzeniem na świecie'. Włożony wysiłek, wydane pieniądze i - przede wszystkim - głębokie zaangażowanie tysięcy ludzi przyniesie efekty. Jako jedna z wielu, która tę Olimpiadę będzie tworzyć, jestem o tym przekonana na 5 miesięcy przed Ceremonią Otwarcia. Mimo tego, jest coś, co niepokoi. Doszło to do mnie dopiero po przeczytaniu artykułu w Forbes, który wytyka londyńczykom zakaz nadany wolontariuszom. Według LOCOG, nie mogą oni używać portali społecznościowych by dzielić się wrażeniami z Igrzysk. Nigdy nie miało to dla mnie znaczenia, ale wśród moich kolegów są nastolatkowie, którzy pewnie chętnie pochwaliliby się swoimi emocjami z całym światem. Zastanawiam się więc, czy to konieczne. Ci ludzie pracują tylko dla Was i dla Igrzysk, które właśnie dzięki nim się udadzą. Olimpijskie wątpliwości wzrosły jeszcze bardziej po deklaracji Iana McCurdie z Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Sławny doktor brytyjskiej ekipy zabronił sportowcom podawać sobie rąk podczas Igrzysk, gdyż rzekomo roznosi to zarazki. I chociaż brytyjski Rząd nie zaabsorbował tej deklaracji, niesmak pozostaje. Prawdziwy sport jest passe, tak samo jak sprawiedliwa rywalizacja. Nie oczekujemy czystych zawodów, nie wymagamy tego od Brytyjczyków, ale czy LOCOG nie posuwa się za daleko? Czy została szczypta prawdziwej radości z pracy, którą razem wykonujemy? Czy Londyn 2012 to tylko duże pieniądze i świetna szansa dla Sebastiana Coe, który będzie mógł pochwalić się przed całym światem?

Jestem dumna z tego, że tworzę Igrzyska. Będziemy się świetnie bawić i sprawimy, że to ta Olimpiada będzie najlepsza. Potrzebujemy tylko szczerego! wsparcia.
http://www.forbes.com/sites/ewanspence/2012/01/06/london-olympic-games-ban-volunteers-from-social-media/

No comments:

Post a Comment